Jeśli czegoś na świecie szczególnie nienawidzę, to właśnie tego świątecznego przymusu, kiedy ludzie płaczą, bo się radują, tych zimnych ogni, głupawych kolęd, łańcuchów z krepiny, które nie mają nic wspólnego z dzieciątkiem urodzonym dwa i pół tysiąca lat temu w skromnej stajence.